28 sierpnia 2016 roku pożegnaliśmy w Gdańsku Bohaterów II konspiracji śp. Danuty Siedzikówny, ps. „Inka” i śp. Feliksa Selmanowicza, ps. „Zagończyk” w 70. rocznicę wykonania wyroku śmierci.
Cześć i Chwała Bohaterom!
Fot. Łukasz Szełemej
Wystąpienie Prezydenta RP Andrzeja Dudy podczas uroczystości pogrzebowych „Inki” i „Zagończyka”
Szanowni Drodzy Najbliżsi „Inki” i „Zagończyka”,
Szanowni Panowie Marszałkowie,
Szanowna Pani Premier,
Szanowni Państwo Ministrowie,
Szanowni Państwo Posłowie, Senatorowie,
Szanowni Państwo Prezesi,
Szanowni Państwo Przewodniczący,
Szanowni Panowie Generałowie,
Szanowni Państwo Oficerowie i Podoficerowie,
Wszyscy Szanowni Państwo,
Ekscelencje, Księża Biskupi,
Drodzy Harcerze, Strzelcy,
Wszyscy Szanowni Państwo,
To ważny dzień. Czy smutny? Przecież to pogrzeb. Nie. To nie jest smutny dzień. Najbliżsi smutek przeżywają od początku swojego życia, bo przecież ta śmierć nastąpiła 70 lat temu. Dzisiaj są z nami potomkowie tych rodzin. Jeżeli smucić się, to tylko z tego powodu, że aż 70 lat trzeba było czekać na ten pogrzeb i aż 27 lat po 89 roku. Proszę Państwa, o ile można powiedzieć, że do 89 roku był ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali „Inkę” i „Zagończyka”, to przecież po 89 roku – teoretycznie nie. To jak to się stało, że trzeba było 27 lat czekać na to, by Polska mogła pochować swoich Bohaterów?
Uroczystości pogrzebowe „Inki” i „Zagończyka”
Dziękuję Panie Profesorze, dziękuję Panu za tą pracę, która mam nadzieje znajdzie swoje miejsce w polskiej historii i że Pańskie nazwisko będzie w podręcznikach wspominane. Dziękuję wszystkim tym, którzy współpracowali z Panem Profesorem, i jego współpracownikom naukowym, i tym wszystkim młodym ludziom, wolontariuszom, którzy przyjeżdżali, którzy pomagali. Dziękuję także wszystkim tym, którzy wspierali tę pracę przez lata. Dziękuję lekarzom genetykom, którzy pomogli, którzy, proszę Państwa, złamali tę klątwę, którą na nich, na Żołnierzach Niezłomnych chcieli położyć za wszelką cenę komuniści. Bo wiecie Państwo, jaka jest największa kara? Niepamięć, wymazanie, zadeptanie, pochowanie kogoś pod chodnikiem, tak żeby się nie dało znaleźć jego grobu, żeby nikt się nigdy nie domyślił. To jest największa kara dla jego pamięci. To jest największe podeptanie dla jego rodziny. To niezwykle okrutne tak się obejść, oni to umieli, i wiecie co Państwo, dzisiaj za wszelką cenę walczą o to, żeby nie były wymieniane nazwiska tych, którzy zamordowali Żołnierzy Niezłomnych i żeby nikt nie pytał gdzie są pochowani. Bo jest coś takiego jak chluba Bohatera, chluba Bohatera, która spływa potem na następne pokolenia, ale jest też i piętno zdrajcy i ono też jest bardzo trwałe.
Dziś Polska w obecności najwyższych władz, za co bardzo serdecznie chcę podziękować, i Pani Premier, i Panom Marszałkom, i wszystkim, którzy przybyli. Odprowadza wreszcie w ostatnią drogę swoich Bohaterów, w taką drogę, jaka im się należy. Tak jak powiedział Metropolita Ksiądz Arcybiskup, to będzie chyba największy pogrzeb w historii Gdańska, i dobrze, żeby taki był. Ale to nie będzie tylko pogrzeb, to będzie przede wszystkim patriotyczna manifestacja zadośćuczynienia, jakie państwo polskie dzisiaj czyni wobec swoich Bohaterów. Powiem Państwu, że ja nie mam przekonania, że my poprzez ten pogrzeb przywracamy im godność. Oni nigdy godności nie stracili, my przywracamy przez ten pogrzeb godność państwu polskiemu. Tak, to państwo polskie po 27 latach, bo o tym poprzednim nie wspominam, odzyskuje wreszcie godność przez ten pogrzeb, i przez pogrzeb „Łupaszki”, i przez pogrzeb wszystkich następnych Żołnierzy Niezłomnych, których uda nam się odnaleźć i godnie pochować.
Szanowni Państwo, w tym dzisiejszym pogrzebie, jest jeszcze jeden element, o którym nie można nie wspomnieć, niezwykle ważny dla nas współczesnych i dla przyszłych pokoleń naszych rodaków, dla naszych dzieci i wnuków. Otóż, popatrzcie Państwo na te dwie trumny. Kto w nich leży? Leży w nich podpułkownik urodzony w 1904 roku, który na pierwszą swoją wojnę poszedł mając 15 lat. I dziewczyna, podporucznik, urodzona w 1928 roku, 24 lata młodsza od niego, która zginęła razem z nim, z tym samym okrzykiem na ustach. A przecież to dwa różne pokolenia. Przecież on mógł być jej ojcem, miał 42 lata w chwili śmierci, a ona niecałe 18. On ruszył do walki mając 15 lat, za Polskę, po to, żeby istniała, a ona ruszyła do walki nie mając jeszcze nawet 17 lat, po to, żeby odzyskać Polskę. A potem mimo, że walka została na chwilę przerwana i już się wydawało, że będzie miała normalne życie, jednak doszła do wniosku, że taka Polska, jaką ktoś próbuje tworzyć, to nie jest prawdziwa Polska, to nie jest wolna Polska, to nie jest niepodległa Polska, to nie jest taka Polska, o jaką ona i inni walczyli, i wróciła do lasu.
Co to proszę Państwa oznacza, że on, jak niektórzy mówią o „Zagończyku”, urodzony żołnierz i ona młoda dziewczyna zachowali się tak samo? Dziś wiemy na pewno, że zachowali się jak trzeba. Wychowanie, proszę Państwa, wychowanie! On się wychował na micie powstańców, tych styczniowych przede wszystkim. Ona również na micie powstańców styczniowych, na micie pokolenia jej rodziców, które odzyskało dla Polski niepodległość, które budowało drugą Rzeczpospolitą. Cały czas jedno powtarzane młodym – Polska jest tym co mamy najcenniejsze, wolna, suwerenna, nasza i trzeba jej bronić za wszelką cenę. Bo tylko w takim państwie mamy godność, tylko w wolnym, tylko w suwerennym, tylko w niepodległym. Ono musi być silne, żeby było w stanie istnieć, przez pokolenia powtarzano to Polakom, tym młodym.
Dlaczego ona w ostatnich chwilach swojego życia napisała: „powiedzcie babci, że zachowałam się jak trzeba”? Nie, że ją kocham. Nie, że babciu nic się nie dzieję. „Powiedzcie babci, że zachowałam się jak trzeba”. Dlaczego? Bo babcia czekała na te słowa, żeby była pewna, że wnuczka zachowała godność i rodzina zachowała godność. Widocznie przekazała swojej babci, a więc starszemu pokoleniu, to co było dla niej najważniejsze.
Szanowni Państwo,
pójdziemy teraz przez Gdańsk z podniesioną głową, na ten cmentarz, na którym pod płytami chodnikowymi odkryto miejsce, w którym nie pochowano, a wrzucono do dołu zwłoki „Inki” i „Zagończyka”. Tam będą mieli swoje groby, skromne, zwykłe, takie jakie przynależą się żołnierzom. Polska, wierzę w to głęboko, nigdy nie zapomni tej ofiary. Polska o Was nie zapomni, Żołnierze Niezłomni! Będziemy o Was pamiętać. Wierzę w to, że te groby będą tonęły w zniczach i kwiatach. Będziemy przychodzić pod święty dla nas Polaków grób Nieznanego Żołnierza, tam gdzie od kliku tygodni, dokładnie od niecałych dwóch, są tablice upamiętniające ofiarę Żołnierzy Niezłomnych i ich bohaterstwo. Będziemy pamiętali, na pewno każdego 1 marca o ich święcie, o dniu Żołnierzy Niezłomnych.
Państwo, żeby mogło być silne, żeby mogło wychowywać młode pokolenia, musi mieć Bohaterów. Polska ich ma. Ostatnim pokoleniem wielkich Bohaterów, którzy oddali życie za Polskę, są właśnie Żołnierze Niezłomni, są Powstańcy Warszawscy, są wszyscy ci, którzy wtedy walczyli. Najpierw z Niemcami i Sowietami, a potem z komunistami i zdrajcami.
Chciałem bardzo podziękować jeszcze raz z tego miejsca, wszystkim tym, dzięki którym ten tak piękny pogrzeb dzisiaj jest możliwy i chciałem podziękować także wszystkim tym, którzy przez lata budowali pamięć, pamięć o Żołnierzach Wyklętych, na przekór woli komunistów, zdrajców, którzy chcieli tę pamięć zniszczyć. Chciałem podziękować wszystkim naukowcom, wszystkim nauczycielom, którzy mówili o tym młodzieży. Chciałem podziękować młodzieży, harcerzom, strzelcom, wszystkim. Wszystkim tym, którzy przez lata o Żołnierzach Niezłomnych pamiętają, także środowiskom kibiców. Oni też pamiętają. Nie daliście ich wymazać, choć próbowano to robić, dobrze o tym wiecie, także w ciągu ostatnich 27 lat.
Wierzę w to głęboko, że już się nigdy więcej nie odważą, choćby na próbę wymazania z pamięci polskich Bohaterów. Cześć i Chwała Bohaterom! Zachowaliście się jak trzeba. Niech żyje Polska!
Homilia Księdza Arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, Metropolity Gdańskiego podczas uroczystości pogrzebowych „Inki” i „Zagończyka”
Rzekł Pan: czy kości te powrócą znowu do życia?
(Ez 37, 3).
„Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów”
(Ez 37, 12).
„Oto ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe”
(Ez 37, 5).
Panie Prezydencie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej!
Szanowna Pani Premier i członkowie polskiego rządu!
Czcigodni Księża Biskupi i Drodzy Kapłani!
Rodziny świętej pamięci „Inki” i świętej pamięci „Zagończyka”, których żegnamy modlitwą Kościoła i otwartym ku Nim sercem Ojczyzny! Wdzięcznym i dumnym!
Żołnierze Wyklęci – Żołnierze Niezłomni! Czcigodni weterani wielkiego antykomunistycznego powstania!
Drodzy Rodacy, którzy za wierność imperatywowi Polski Niepodległej zaznaliście więzienia, prześladowań, zepchnięcia na margines życia!
Ziomkowie „Inki”, „Zagończyka”. Od wileńskiej i białowieskiej strony! Od kresowych stanic Najjaśniejszej! Od ziemi zawierzenia Matce Miłosierdzia!
Droga młodzieży wpatrzona w drogę Żołnierzy Wyklętych! Odnajdująca na niej to, co ważne, trwałe, nieulękłe – wzór dla swej drogi!
Harcerze, Żołnierze, Policjanci!
Rodacy, rozproszeni po krajach i lądach, którzy dzięki Telewizji „Polonia”, TVP 1 i Telewizji „Trwam” jednoczycie się dziś z nami!
Bracia i Siostry w Chrystusie Panu! Uczestnicy pogrzebu bohaterów polskiej wolności!
W pierwszym czytaniu dzisiejszego dnia usłyszeliśmy Ezechielowe proroctwo. Rozbrzmiewa w nim Boża zapowiedź zmartwychwstania umarłych. Wizja wiecznego życia, które trwa po przekroczeniu bramy śmierci. „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów”(Ez 37, 12). „Oto ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe” (Ez 37, 5).
Jakże mocną siłę wyrazu ma ten widok doliny umarłych, w którym bieleją porzucone, opuszczone, zapomniane ludzkie kości. Także ten, wprzęgnięty w służbę wiary chrześcijańskiej, obraz Bożej mocy, która w krajobraz śmierci tchnie moc ducha. Ożywia to, co wydawało się na zawsze umarłe. Podnosi z zapomnienia. Prowadzi do rodzinnego kraju.
Z Ezechielowym proroctwem stajemy wobec tych dwóch trumien. Złożono w nich doczesne szczątki naszej siostry, śp. Danuty Siedzikówny „Inki” i brata naszego, śp. Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Żołnierzy Wyklętych – Żołnierzy Niezłomnych. Za wierność Bogu i Polsce na śmierć skazanych i straconych.
Niegdyś zostały złożone w grobowej jamie bez szacunku przynależnego ludzkiemu ciału. Bez modlitwy ostatniego pożegnania. Po latach niewiedzy, gdzie je ukryto – zostały odnalezione. Podniesione z niej, z czcią i pietyzmem. Zidentyfikowane.
„Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów”
W intencji tych dwojga zanurzonych – o czym przypomina w drugim czytaniu Święty Paweł Apostoł – przez sakrament chrztu świętego w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, sprawować będziemy Eucharystię, przez którą Bóg w Chrystusie uświęca świat.
Ofiarujemy im modlitwę naszej nadziei. Wyrażoną niezmąconą wiarą przez Apostoła Pawła, że skoro umarli z Chrystusem, razem z Nim żyć będą. Wierzymy, że ich dusze uczestniczą już w paschalnej pełni Uczty w Królestwie Niebieskim.
Długo czekałaś „Inko” na ten dzień!
Długo czekałeś nań Panie poruczniku „Zagończyku”!
Długo czekałaś, Polsko! Stanowczo za długo!
Panie Prezydencie dziękujemy za awanse: za stopień oficerski „Inki” i „Zagończyka”.
„Gdzie są ich groby, Polsko! Gdzie ich nie ma! Ty wiesz najlepiej – i Bóg wie na niebie!”! Podczas pamiętnej Pierwszej Pielgrzymki do Ojczyzny, pytał tymi słowami Artura Oppmana, poety i ochotnika wojny 1920 roku, św. Jan Paweł II. Pytał, patrząc na ten szczególny grób Ojczyzny. Grób Nieznanego Żołnierza, lwowskiego orlęcia. Symbol polskich żołnierskich mogił. Na polskiej ziemi. I wielu miejscach Europy i świata. Także żołnierskich pochówków nieoznaczonych mogiłą. Niewyróżnionych Chrystusowym krzyżem. Ukrytych. Utajnionych. Bezimiennych. Wyrugowanych z ludzkiej pamięci. Obdartych z czci należnej złożonemu do grobu ludzkiemu ciało – świątyni Ducha Świętego. Takimi stały się wasze groby sanitariuszko „Inko”, poruczniku „Zagończyku”.
A jednak nadszedł dzień, kiedy je odnaleziono. Podniesiono z bezimiennego miejsca niepamięci w 14 kwaterze gdańskiego Cmentarza Garnizonowego. Miejscu ukrytych pochówków ofiar komunistycznego terroru zabijanych w więzieniu przy Kurkowej!
„Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów” (Ez 37, 12). Dziękujemy tym, którzy stali się narzędziem niezagasłej tęsknoty rodzin, bliskich, wielu ludzi ojczyzny. Tęsknoty, aby doczesne szczątki naszej siostry „Inki”, naszego brata porucznika „Zagończyka” zostały odnalezione. Aby wypełniły się Jezusowe słowa: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw” (Mk 4, 22).
To zespół archeologów i antropologów z Instytutu Pamięci Narodowej pod kierunkiem Pana prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Wspólnota w służbie prawdy i pamięci. Z determinacją poszukująca i odkrywająca utajone groby polskich bohaterów Ofiar komunistycznych zbrodni.
To genetycy z Instytutu Medycyny Sądowej, którzy te szczątki wydarte niepamięci starają się zidentyfikować. Przekazać rodzinom. Bliskim. Narodowi i Ojczyźnie. Aby można było na ich trumnach złożyć pożegnalny pocałunek – dar Ojczyzny, żegnającej bohaterów dróg ku wolności. Po chrześcijańsku pogrzebać tych, których sakrament chrztu związał z Chrystusem – na wieczność. „Oto ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe”.
Umiłowani!
Dokładnie 70 lat temu, 28 sierpnia 1946 roku, o godz. 6:15 w piwnicy więzienia przy Kurkowej siedemnastoletnia „Inka” – Danuta Siedzikówna, sanitariuszka 5 Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielorza „Łupaszki” i 42- letni ppor. Feliks Selmanowicz „Zagończyk”, dowódca samodzielnego patrolu bojowo-dywersyjnego na okręg gdańsko-olsztyński w brygadzie „Łupaszki” zostali zamordowani z wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku.
Świadkiem egzekucji był ks. Marian Prusak. Przebywał na plebanii kościoła garnizonowego we Wrzeszczu. Chwilowo zastępował nieobecnego proboszcza, swego przyjaciela. Nocą został przewieziony na Kurkową. Wyspowiadał skazańców. Był świadkiem ich śmierci. Po latach zrelacjonował swoje przeżycia.
Widok gromady młodych ludzi, zapewne ubowców, którzy przywitali skazańców obelgami i rynsztokowymi wyzwiskami. Komendę prokuratora wojskowego: „Po zdrajcach narodu ognia”, którą zakończył odczytywanie uzasadnienia wyroku śmierci. Okrzyk ich dwojga: „NIECH ŻYJE POLSKA!”.
Okrzyk, który nie gaśnie
To było siedemdziesiąt lat temu. Jakże dawno!
Nie wiemy nic o losach żołnierzy z egzekucyjnego plutonu, którzy nie odważyli się celnie strzelać do drobnej, kilkunastoletniej dziewczyny, która wyglądała jak ich młodsza siostra.
Także o losach młodych ludzi w służbie komunistycznego systemu, lżących skazańców. Wiemy, że oficer, który zastrzelił „Inkę „i „Zagończyka” piął się po szczeblach służby. Zmarł w stopniu majora. Został pochowany z honorami.
W 2008 roku w Rumii odszedł do domu Ojca sędziwy ks. Marian Prusak, który ocalił obraz tamtej kaźni. Kapelan Powstania Warszawskiego. Więzień PRL-u. Wiele się zdarzyło w ciągu lat, które zbiegły od tamtej tragedii o sierpniowym, letnim poranku.
A przecież sanitariuszko „Inko” , poruczniku „Zagończyku”, wasz ostatni okrzyk: „Niech żyje Polska”, który rozległ się na progu waszej śmierci – nie zamilkł. Biegnie ku nam. Przenika nasze serca!
Przejmujący symbol waszej wielkości i dzielności.
Waszej chwały i sławy. Waszej miłości i ofiary.
To on przyprowadził tu dziś Pana Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Wezwał nas wszystkich, abyśmy się tu stawili.
W imię Polski, która nie zginęła. Żyje! Wolna i Niepodległa!
Polski, która pamięta. Wreszcie pamięta! O synach i córkach naszego Narodu. O tych, którzy złożyli ofiarę swego życia, „Dla Ciebie, Polsko, i dla Twojej chwały”! Dla twej Wolności! Dla twej Niepodległości!
Długo czekałaś „Inko” na ten dzień!
Długo czekałeś nań Panie poruczniku „Zagończyku”!
NIECH ŻYJE POLSKA! Ten okrzyk rozbrzmiewał nie raz w tamtej, powojennej, skrwawionej, skrzywdzonej Polsce.
Okrzyk naszych braci i sióstr, obywateli polskiej ojczyzny, żołnierzy heroicznego antykomunistycznego powstania. Po latach nazwano ich Żołnierzami Wyklętymi. Żołnierzami Niezłomnymi. Ale nazywano ich także inaczej: bandytami, zdrajcami ojczyzny, sługusami reakcji. Byli tropieni, tępieni, torturowani w czasie śledztw, zabijani, skazywani na wieloletnie wyroki, obdzierani z żołnierskiej czci, honoru, godności. Nie tylko oni, ale i ich Rodziny, straszone i upokorzone.
W tym miejsce chcę zaznaczyć, że dziś słyszy się, że pewne ugrupowania zawłaszczają sobie słowo patriotyzm. Tymczasem patriotyzm to nie jest moneta przetargowa. Mam być w nas, w naszych sercach. Tak jak był w sercach Żołnierzy Niezłomnych, którzy byli i są bohaterami polskiej wolności. Sługami Ojczyzny. Autentycznymi polskimi patriotami.
III. „My jesteśmy z miast i wsi polskich”
Umiłowani!
Antykomunistyczne powstanie, którego żołnierzami była „Inka” i por. „Zagończyk” wybuchło ze sprzeciwu przeciw włączeniu Polski do bezbożnego, ateistycznego sowieckiego systemu. Rozpłomieniało w różnych miejscach ojczyzny.
W 1945 roku, w okresie jego największej aktywności dwadzieścia tysięcy Żołnierzy Niezłomnych – Żołnierzy Wyklętych walczyło w leśnych oddziałach. Kilkaset tysięcy osób ich wspomagało: dostawami żywności, udzielaniem schronienia, przekazywaniem wywiadowczych informacji.
Wraca dziś często echem treść tamtej ulotki, zredagowanej tu, na Pomorzu Gdańskim, najpewniej przez mjr. „Łupaszkę”, a drukowanej i kolportowanej przez partol dywersyjno-bojowy por. „Zagończyka”. Formuje zwięźle i jednoznacznie cel podjętej walki. Ukazuje rodowód tych, którzy podjęli walkę:. „(…) nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wsi polskich. My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały naród (…) my chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej”.
Polski w znaku Białego Orła w dumnej królewskiej koronie, a nie sierpa i młota. Polski w znaku Maryi – przewodniczki na Chrystusowych drogach narodu semper fidelis. Królowej Polskiej Korony. Wspomożycielki polskiego Kościoła.
Zachowaliście się jak trzeba
Umiłowani!
Dziś pochylamy się nad żywotami „Inki” i „Zagończyka”. Dzieliła ich różnica wieku. Doświadczenie życiowe. Oboje poszli na służbę Niepodległej. Pochodzili z Polski Wschodniej, z metropolii wileńskiej. Rozświetlonej blaskiem Miłosierdzia bijącym od Ostrej Bramy. Przez stulecia tarczy Rzeczypospolitej i Europy. Osłaniającej przed Tatarami, Turkami, Moskalami. Przedmurza chrześcijaństwa – antemurale christianitatis.
W krótkim, niespełna 18-letnim życiu „Inki” ukształtowanej w katolickim, wiejskim domu, wspartym o wiarę świętą, o tradycję chrześcijańską i narodową, o jasny kodeks moralny, odzwierciedliło się wiele tragizmu. Syberyjska zsyłka ojca, jeszcze u schyłku epoki zaborczej. Wspominana zapewne przez niego w niejeden wieczór dzieciństwa „Inki”. Kolejna wywózka w głąb Związku Sowieckiego, w 1940 roku, za tzw. pierwszego Sowieta, tego oddanego swej pracy leśnika, dla sowieckich okupantów „wroga ludu”. Śmierć matki, należącej do AK, więzionej w Białymstoku, rozstrzelanej przez Niemców, pochowanej w nieznanym miejscu.
Czy nie za dużo w twym młodym życiu „Inko” dotknęło cię rodzinnych tragedii? Czy po ich przeżyciu nie powinnaś się skryć, duchowo skulić, nie angażować się w cokolwiek, co mogło nieść dla ciebie zagrożenie?
A ty postąpiłaś zupełnie inaczej. Swą moralną wrażliwość, ład i prostotę swego młodzieńczego serca ofiarowałaś na służbę Niepodległej.
A ty, poruczniku „Zagończyku”. Niegdyś 16-letni ochotniku wojny polsko – bolszewickiej 1920 roku. Żołnierzu wywiadu. W 1939 Korpusu Ochrony Pogranicza – obrońco rodzinnego Wilna przed Armią Czerwoną. Żołnierzu wileńskich brygad AK: „Szczerbca”, „Łupaszki”, „Ronina”. Więźniu sowieckiego obozu w Kałudze.
Zbiegłeś z niego, wyjechałeś z Wilna jesienią 1945 roku tzw. transportem repatriacyjnym. Mogłeś powiedzieć sobie, że już dość, że wystarczy. Poszukać bezpiecznej niszy na przetrwanie.
A ty wyruszyłeś na Pomorze Gdańskie, szukać kontaktu z konspiratorami od „Łupaszki”. Rozpocząłeś służbę w jego sławnej brygadzie. Służbę Niepodległej. Do końca. Do tamtego okrzyku – twego i „Inki” – o sierpniowym poranku: „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Zachowaliście się jak trzeba oboje, ty „Inko”, ty „Zagończyku”. Wobec sumienia, wyznawanych wartości. Wobec Ojczyzny, która jest wielkim darem Boga.
Wedle niepełnych danych z rąk polskich i sowieckich komunistów zginęło ok. 8 600 jego uczestników. 5 tysięcy skazano na karę śmierci. Ponad połowę tych kar wykonano. W obozach i więzieniach ponad 20 tysięcy poniosło śmierć.
Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień?
Umiłowani! Bracia i Siostry!
Zapewne starsi z Was pamiętają jednodniową pielgrzymkę św. Jana Pawła II do Ojczyzny w maju 1995 roku. Miała miejsce w nieprzyjaznej wobec katolickiej wspólnoty atmosferze, kiedy postkomuniści atakowali Kościół. Kreowali go na głównego przeciwnika wolności i demokracji w naszej ojczyźnie. To wtedy, w Skoczowie, św. Jan Paweł II zadał dramatyczne pytanie: Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień? Jeśli tak, to za jaką cenę? Powiedział nam wtedy, że tą ceną są głębokie rany w tkance moralnej narodu, a przede wszystkim w duszach Polaków.
I tak było! Przeciw temu najgłębszemu prądowi polskich sumień długo płynęła powojenna wiedza i świadomość społeczna o historii Żołnierzy Wyklętych.
Był to czas bezwzględnej walki. Najpierw z nimi. Potem z pamięcią o nich. Zepchnięto ich w mrok nieprawości. Przedstawiano jako nikczemnych zbrodniarzy, bandytów, łupieżców. A kto to czynił? Także Polacy. Ci, którzy wyrzekli się polskich ideałów. Za różną cenę zaprzedali się bolszewickiej, bezbożnej utopii. To z ich szeregów, wywodzili się ci, którzy w ostanie godzinie lżyli Inkę i Zagończyka. Polakiem był ten, który ich zastrzelił. Też musimy o tym pamiętać. Czyny i rozmowy jeszcze do końca są niespisane. Narodowe rekolekcje jeszcze nieskończone.
Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień? Niestety może. Był czas amnezji. Zakłamania. Owocem tej amnezji historycznej jest zaczadzenie umysłu, który już dawno Czesław Miłosz przewidział i zdefiniował pisząc eseje „Umysł zniewolony”.
Manipulacja historyczną pamięcią nie skończyła się jak nożem uciął w 1989 roku. Trwała dalej, choć już nie tak agresywna, nie tak cyniczna. Zaciążyło to na drodze ostatnich dziesięcioleci. Na procesie oczyszczenia historycznej pamięci ze złogów kłamstwa, ideologicznych i politycznych manipulacji.
Relatywizowano historię powojennych lat. Kaleczono świadomość wchodzących w życie pokoleń. A wy młodzi często sami – po omacku – szukacie bohaterów i prawdy. To fenomen harcerstwa i skautingu, w którym młodzież wychowuje młodzież.
Żołnierze Wyklęci – Żołnierze Niezłomni. Wyciosani z jednego pnia. Konsekwentni. Zachowujący się jak trzeba. Tożsami ze swoją drogą. Drogą prawego sumienia. Wtedy i później.
Może dla wielu byli wyrzutem sumienia? Może są nim i dziś? Nie traktowali koniunkturalnie swojej biografii. Nie musieli nią manipulować zależnie od politycznych wiatrów. Nie kłaniali się zmiennym okolicznościom. Nie musieli za nic przepraszać. Dawnych towarzyszy wspólnej drogi pozostawiać samych w ich biedzie, potrzebach. Traktować jako niewartą zachodu masę upadłościową.
Czy musi historia płynąć przeciw prądowi sumień? Nie musi! Wspominamy dziś, w dniu tego narodowego pogrzebu, tych, którzy jeszcze w latach PRL-u, czynili wiele, aby historia o epopei Żołnierzy Wyklętych, o antykomunistycznym oporze, poczęła płynąć zgodnie z prądem polskich sumień.
Wspomnę jednego z nich, śp. Wojciecha Ziembińskiego, niezmordowanego inicjatora różnorodnych działań w służbie polskiej pamięci. Wspomnę śp. redaktora Jerzego Ślaskiego, autora książki zatytułowanej „Żołnierze Wyklęci”. Proboszcza śp. ks. płk. Józefa Zator-Przytockiego, długoletniego więźnia PRL, pięknego wzoru kapłana w służbie Boga, Ojczyzny i prawdy historycznej.
„Oto ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe” (Ez 37, 5).
Nadszedł wreszcie czas, kiedy armia żołnierzy polskiego antykomunistycznego powstania wychodzi z letargu niepamięci. Staje w prawdzie swych czynów. Składa meldunek o wiernej i ofiarnej służbie Ojczyźnie. Ich historia płynie wreszcie zgodnie z prądem polskich sumień.
To zasługa wielu ludzi, środowisk społecznych, obywatelskich, politycznych. Instytucji, pośród nich przede wszystkim Instytut Pamięci Narodowej. Inicjatyw, które się rodzą w najróżniejszych miejscach Polski, w służbie pamięci i prawdy o drodze Wyklętych – Niezłomnych.
Od 2011 roku obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, rezultat inicjatywy ustawodawczej śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dzień pamięci, czci, hołdu oddawanego, „bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego (…) z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu”. Dzień, kiedy w tak wielu miejscach Polski rozlega się ta najszczytniejsza polska pieśń: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Hymn wolnego, niepodległego polskiego państwa i narodu. Dedykowany tym, którzy w powojennych latach podjęli bój o Niepodległą.
Rok temu w Gdańsku, w sąsiedztwie świątyni Księży Salezjanów, odsłoniliśmy i poświęcili pomnik Inki. Podczas tamtej uroczystości Pani Alicja Węgorzewska po raz pierwszy wykonała „Hymn Inki”. Artystyczny hołd oddany młodocianej bohaterce polskiej wolności. Został dołączony na płytce do aktualnego wydania „Gazety Polskiej”. Niech się stanie pamiątką dzisiejszego dnia .
Umiłowani!
„Jest mi smutno, że muszę umierać, powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Powtarzam ponownie te słowa „Inki” skreślone niedługo przed egzekucją.
Znalazły trwałe miejsce w wielu polskich sercach. Szczególnie młodych. Brzmią jak zwięzły przejrzysty program. Wywiedziony z klarownej moralnej postawy. Wspartej o filar chrześcijańskiej wiary i polskiej tożsamości. To z nim „Inka” wyruszyła w drogę ku Niepodległej, drogę Żołnierzy Wyklętych. Drogę nadziei.
Zachować się jak trzeba. To duchowy kierunek życiowej drogi wielu was, młodych Polaków, tak licznie przybyłych z różnych miejsc ojczyzny na pogrzeb „Inki” i „Zagończyka”. Otwierających swe serca na świat przejrzystych wartości. Nie ulegających kakofonii fałszywych iluzji. Ani kolonizacji ideologicznej – temu wielkiemu zagrożeniu współczesnego świata – o którym tak dobitnie mówił w Krakowie Papież Franciszek. Po prostu nie ulegających zaczadzeniu politycznemu.
W tych słowach „zachowałam się jak trzeba” mieści się też – mówił o tym przed laty blisko stąd, na Westerplatte, św. Jan Pawła II – „jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba „utrzymać” i „bronić”. Dla siebie i dla innych”.
W tym porządku prawd i wartości ważne miejsce zajmuje – tak wyrazista w drodze Żołnierzy Wyklętych – prawda o polskiej tożsamości, prawda o polskiej historii, którą została „uformowana – to słowa Ojca Świętego Franciszka – przez Ewangelię, Krzyż i wierność Kościołowi .”
To wiara święta, narodowa tożsamość, miłość ojczyzny, empatia naszych serc skierowana do tych, których dziś żegnamy, do „Inki” i „Zagończyka” przywiodła was, Braci i Siostry, do tej wspaniałej świątyni wzniesionej na chwałę Maryi Wniebowziętej.
Ewangelia dzisiejszej niedzieli przypomina nam o wielkim darze Jezusowym – ofiarowanym nam, ludziom, Ciele i Krwi Syna Człowieczego. Niebawem przyjmiecie do waszych serc Komunię świętą. Ten Chleb żywy, który zstąpił z Nieba. „Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.
A kiedy zakończy się Msza św. i obrzędy pożegnania w kondukcie pogrzebowym, jakiego Gdańsk nie widział, odprowadzimy doczesne szczątki naszej siostry Danuty – „Inki”, naszego brata Feliksa – „Zagończyka” na Cmentarz Garnizonowy.
Złożymy w poświęconym grobie. Kolejnym miejscu narodowej pamięci w naszym mieście. Niech tam oczekują obiecanej chwały dnia ostatecznego, aby tak jak Chrystus zmartwychwstać i żyć na zawsze. „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów”.
Długo czekałaś „Inko” na ten dzień!
Długo czekałeś nań Panie poruczniku „Zagończyku”!
Długo czekałaś, Polsko!
Cześć i chwała tobie sanitariuszko „Inko”!
Cześć i chwała Tobie, poruczniku „Zagończyku”!
Cześć i chwała Żołnierzom Wyklętym!
Cześć i chwała Bohaterom! Amen!
___
Dziękujemy firmie Horus za przygotowanie patriotycznego wieńca.